Rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce

„Jeśli zapomnę o Nich – Ty Boże na niebie zapomnij o mnie” - cytat z III części Dziadów Adama Mickiewicza każe nam pamiętać o ludziach, którzy oddawali swoje życie i zdrowie dla ratowania Ojczyzny. W sensie szerszym przypomina o tych wszystkich, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwa, prowadzili walkę o niepodległą i suwerenną Polskę. Żyjąc dzisiaj w systemie demokratycznym, nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że przez prawie pół wieku po zakończeniu wojny, Polska nie była suwerennym państwem. Narzucony, wbrew Polakom, komunistyczny system i zależność od Związku Sowieckiego, tylko na pozór wydawał się „normalnością”. Nie był normalnością i Polacy to rozumieli, przypominając ówczesnej władzy w 1956, 1970 i w 1980 roku. Na fali sierpniowych protestów w 1980 roku powstała „Solidarność”, pierwszy ogólnopolski związek zawodowy, ale i ruch społeczny, który stanowił polityczną opozycję wobec komunizmu. Ale w systemie totalitarnym, jakim był system komunistyczny, nie było miejsca dla opozycji. Po okresie prawie 16 miesięcy „karnawału Solidarności”, jak nazywano czas, w którym związek mógł legalnie działać od sierpnia 1980 do 13 grudnia 1981 r., stojący na czele władzy gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny. O tym, że był to bezprawny akt, nawet jak na PRL-owskie standardy, można przeczytać tutaj.

Zdelegalizowano „Solidarność” i inne ugrupowania opozycyjne, które powstały po strajkach sierpniowych w 1980 r. Aresztowano i internowano, osadzając w więzieniach działaczy „Solidarności”. Wyrzucano ich z pracy z tzw. „wilczym biletem”, tzn. bez możliwości zatrudnienia. Do 1989 roku zamordowano co najmniej 105 osób – są to dane, które nie uwzględniają wszystkich zabitych. Warto w tym miejscu przeczytać m.in. tutaj.

Ówczesnej władzy nie udało się zniszczyć dorobku „Solidarności”. Ten nieśli ludzie, którzy wierzyli w sens niesienia prawdy swojego działania. O takich Zbigniew Herbert pisał w „Przesłaniu Pana Cogito”: (…) idź wyprostowany wśród tych co na kolanach / wśród odwróconych plecami i obalonych w proch / ocalałeś nie po to aby żyć / masz mało czasu trzeba dać / świadectwo / bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny / w ostatecznym rachunku tylko to się liczy (...)

Dzisiaj, im dalej od tamtego czasu, zatraca się w pamięci obraz, pokazujący tysiące bezimiennych osób, dzięki którym mamy system demokratyczny. Uproszczenia, schematyzm, a w końcu i czasami zwykła nieprawda wypychają z pamięci osoby dzięki którym system demokratyczny w Polsce zwyciężył. Zamiast tego, konserwuje się mit o nadzwyczajnych dokonaniach tzw. „przywódców”, przeinacza się fakty, czasami nieświadomie, a czasami specjalnie. To nie przywódcy, znane wielkie nazwiska, dokonały w latach 80 przemian. Dokonali tego zwykli, przeciętni „Kowalscy”. Tacy jak Joanna Moszczak.

To setki, a nawet tysiące „mrówek”, którzy każdego dnia ryzykowali- utratą pracy, wyrzucenie ze studiów, czasami utratę zdrowia, a nawet życia – dokonali przemian w Polsce. Wśród takich osób, które przyczyniły się do obalenia systemu komunistycznego w Polsce, szczególnie wspominam Romualda Lazarowicza. Romek był wnukiem podpułkownika Adama Lazarowicza, ps. „Klamra”, zastępca prezesa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, skazany przez komunistyczną władzę na karę śmierci – wyrok wykonano 1 marca 1951 r, – data została upamiętniona ustanowieniem Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Życiorys i działalność Romualda Lazarowicza, to przykład funkcjonowania wśród Polaków „genu wolności”. Potrzeba walki o życie w warunkach demokracji, niezawisłości, pełnej wolności przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Romek od lat 70. XX wieku współpracował z opozycyjnymi strukturami Studenckiego Komitetu Solidarności, Klubu Samoobrony Społecznej, był redaktorem „Biuletynu Dolnośląskiego”, który ukazywał się poza zasięgiem cenzury od 1977 r., we Wrocławiu. Pierwszym redaktorem „Biuletynu” był Jan Waszkiewicz, którego później zastąpił Kornel Morawiecki, późniejszy przywódca „Solidarności Walczącej”. Po wprowadzeniu stanu wojennego, Romek wraz z małżonką, już pierwszego dnia, przystąpili do redagowania i drukowania podziemnego pisma „Z Dnia na Dzień”, które było pierwszym w Polsce podziemnym pismem „Solidarności” po wprowadzeniu stanu wojennego. Pierwszy numer został wydrukowany już 13 grudnia, a następnego dnia był kolportowany. Małżeństwo Lazarowiczów drukowało później także inne pisma, w tym „Solidarność Walczącą”, a Romek w czerwcu 1982 r współtworzył organizację SW razem z Kornelem Morawieckim i był organizatorem Agencji Informacyjnej Solidarności Walczącej. Wspominam działalność opozycyjną Romualda Lazarowicza bowiem nasza szkoła utrzymuje bliskie kontakty z Stowarzyszeniem Wolność i Niezawisłość we Wrocławiu i warto, a nawet należy znać wiedzę o zasługach dla niepodległej i wolnej Polski wnuka zamordowanego „Klamry”. To właśnie ten gen wolności, o którym pisałam wcześniej. Podobnie jak warto znać dokonania Marka Petrusewicza, pływaka, rekordzisty świata. Memoriał Marka Petrusewicza są zawodami w których uczestniczą także nasi uczniowie. Ale Marek Petrusewicz to także działacz „Solidarności” i „Solidarności Walczącej”. W jego mieszkaniu przy ul. Szybowcowej działała w latach 1982-1990 tajna drukarnia Solidarności Walczącej, a w „mrówkowcu” przy ul Drukarskiej prowadzono nasłuch radiostacji Służby Bezpieczeństwa, dzięki czemu wiedziano o prowadzonych operacjach esbeków przeciwko podziemiu. To pomagało przetrwać trudne chwile solidarnościowej opozycji we Wrocławiu, a funkcjonariuszom SB nigdy nie udało się zinwigilować Solidarności Walczącej. Min. dzięki temu przywódca SW Kornel Morawiecki ukrywał się od 13 grudnia 1981 r. do 9 listopada 1987 r., mimo prowadzonej szeroko akcji pod osobistym kierownictwem gen. Kiszczaka, szefa MSWiA.

Bernadetta Kruk-Manasterska